Miałam dzisiaj wątpliwą przyjemność telefonowania do Powiatowego Urzędu Pracy (chciałam zapytać o PIT ponieważ jeszcze go nie otrzymałam od PUP) i jestem naprawdę zbulwersowana tym jak zostałam potraktowana. Pani która odebrała telefon brzmiała jakbym ją właśnie obudziła, była opryskliwa. Niemalże wykrzyczała "chyba już dawno go Pani dostała", w podobnym tonie wypytała o szczegóły po czym przełączyła mnie do Pani zajmującej się PITami, która była równie nieuprzejma, jeżeli nawet nie gorsza. Pełnym politowania! tonem oznajmiła, że wysyłają wszystko od razu po wypłaceniu całego zasiłku i że mam sobie poszukać w domu.
Naprawdę rozumiem, że każdemu zdarza sie gorszy dzień, nie zawsze mili petenci itp...jednak osoby pracujące na stanowiskach związanych z obsługą klientów chyba powinny "schować do kieszeni" swój zły humor podczas rozmowy z klientem. Pomimo postawy obu Pań byłam miła licząc że to pomoże (zazwyczaj tak się dzieje) niestety nie w tym wypadku. Naprawdę spotkało mnie to juz nie raz a ciągle nie mogę uwierzyć, że przy obecnym bezrobociu tacy ludzie pracują na tego typu stanowiskach. Domyślam się że nie boją się bo mają "plecy", ale nawet mając pracę "po znajomości" chyba warto byłoby sie starać żeby nie narobić wtsydu temu kto za nas poręczył...
Podejrzewam, że pisanie skarg do kogokolwiewk wiele nie pomoże, zwłaszcza że ciągle słychać "o znowu się skarżą, tylko to potrafią..." aczkolwiek ktoś mógłby w końcu się tym zająć, gdyż to nie w porządku że trzeba się bać chodzić do jakiegokolwiek urzędu żeby nie zostać potraktowanym jak, za przeproszeniem, głupek, któremu trzeba wszystko tłumaczyć i w dodatku przeszkadza pić kawę.
Na koniec pozwoliłam sobie na drobną złośliwość pytając "Czy wszyscy Państwo są tacy mili?" na co usłyszałam prychnięcie i odgłos odkładanej słuchawki...
