RipRazo pisze:
(...)Nie dziwię się, że rodzice czytając takie artykuły są przerażeni. Sam bym zapewne był, gdybym nie był związany z problematyką medyczną zawodowo i nie miał odpowiedniego dostępu do baz danych. Nawet teraz nie jestem jednak w stanie sprostować całego artykułu, ponieważ wymagałoby to bardzo dużego nakładu pracy. Łatwo bowiem głupotę powiedzieć, o wiele trudniej z nią walczyć. Pozwól jednak, że "zasieję ziarno, po którym zaczniesz logicznie myśleć" - jak to ująłeś w stosunku do innego użytkownika.
Artykuł skupia się na działaniach niepożądanych wywoływanych przez szczepionkę Salka przeciwko polio sugestywnie obarczając ją winą za występowanie paraliżu dziecięcego. Powiedz mi się dlaczego w 1952 (tj. przed wprowadzeniem szczepionki) odnotowano ok. 22 000 przypadków postaci porażennej, w 1962 (wprowadzenie szczepionki Sabina) zaobserwowano ok. 1 000 polio przebiegającego z paraliżem a w 1972 roku... 29!. Na chwilę obecną corocznie w USA notuje się dosłownie pojedyncze przypadki polio.
Zauważ również, że felieton pełen jest ówczesnych ocen sytuacji i prób wyjaśnienia zespołów paraliżu poszczepiennego. Szczepionka Salka była wówczas w gruncie rzeczy testowana. Dopiero w latach 55-62 zebraliśmy szerszy obraz kliniczny, który umożliwił ocenę sytuacji. Konsekwencją było m.in. opracowanie szczepionki Sabina.
Piszesz, że jesteś masz dostęp do bazy danych. Jest tam rubryka " NOP'y niezgłoszone przez lekarzy" ?
Zapewne nie, więc statystyki nijak nie mają się tutaj do rzeczywistości.
Potwierdź bądź sprostuj proszę.
"Po wprowadzeniu w 1960 roku szczepionki żywym wirusem OPV, zaczęto obserwować wzrost porażenia nazwany VAPP, spowodowany inną odmianą wirusa [szczepionkową]. W 1968 roku wprowadzono do szczepień żywą szczepionkę. Po szczepieniu wystąpiła epidemia poliomielitis. Zanotowano ogółem w Polsce w 1968 roku 464 zachorowania i 17 zgonów. Prawie połowa wystąpiła w województwie poznańskim. W latach 1979-1998 zanotowano w Polsce 35 przypadków poliomielitis po szczepieniu VAPP
Do 1967 roku program szczepień przeciw polio uwzględniał jeszcze podanie 2 dawek poliwalentnej szczepionki inaktywowanej typu Salka. Od 1967 roku wycofano to szczepienie. W ten sposób schemat uodpornienia obowiązujący w Polsce nie uwzględniał od 1961 roku częściowo, a od 1967 roku całkowicie szczepienia przeciw polio typ 3. W takiej sytuacji zdecydowano się w 1968 roku na szczepienie żywą doustną szczepionką przeciw poliomyelitis typ 3 rekomendowaną przez ŚOZ. Po szczepieniu wystąpiła epidemia poliomyelitis. Zanotowano ogółem w Polsce w 1968 roku 464 zachorowania i 17 zgonów, 341 zachorowań spowodowanych było wirusem typu 3 (73,5%)."
RipRazo pisze:
Troszkę zawiało książkami do biochemii
Wykształcenie, praca czy zamiłowanie? Pytam z ciekawości, bo wypowiadasz się jak persona w białym kitlu a nie jak rodzic. Rodzic po prostu wyzwałby mnie od najgorszych. Rzekłbym, że prawisz prawie jak mój lekarz, tylko nie widać u Ciebie strachu.
RipRazo pisze:
Nie bawię się w "wojny na cytaty".
Krótko, zwięźle i na temat: Wiesz jaką rolę pełni formaldehyd w szlakach metabolicznych ludzkich komórek?. Zdajesz sobie sprawę, że nasze ciała same produkują ten związek i jest on nam niezbędny do życia?.
Więc po co występuje w szczepionkach? Zapewne jako konserwant? Jaki wpływa on na rozwój mózgu, gdy noworodek nie wykształcił jeszcze bariery krew-mózg?
Nie wypowiedziałeś/ąs się na temat aluminium, rtęci, antybiotyków i skwalenu. Podaj ich rolę w szczepionkach. Ja również chcę się dokształcić.
RipRazo pisze:
Nazwy chemiczne związków i ostrzeżenia o toksyczności brzmią strasznie dla rodziców zatroskanych o los swoich dzieci. Dodamy do tego jeszcze w artykule kilka postaci dawek maksymalnych wziętych z kosmosu i... voila!. Mamy przerażonego i zdezorientowanego rodzica.
Dla osoby posiadającej minimalną wiedzę z zakresu toksykologii sprawa jest bardziej skomplikowana. Ważny jest związek, ale najważniejsza dawka oraz jej rodzaj.
Przerażenie i zdezorientowanie pojawia się, gdy dziecko traci kontakt z rzeczywistością i nikt nie chce takiemu rodzicowi pomóc.
RipRazo pisze:
PS. Przeczytaj swój cytat jeszcze raz i zadaj sobie pytanie... co z niego w ogóle wynika?. Czy formaldehyd jest toksyczny?. No tak, trudno się z tym kłócić. Toksyczny jest również alkohol etylowy, ale dla większości naszych rodaków "zaliczenie zgona po alkoholu" nie oznacza śmierci.
DAWKA, DAWKA, DAWKA!!!.
Racja! Tylko nikt alkoholu etylowego nie wstrzykuje dziecku tuż po urodzeniu. Inaczej jest z witaminą K.
CDC publikuje to, co uważa za słuszne. W 2003 roku sfałszowali raport z duńskich badań, które wykazały wyraźny związek pomiędzy szczepionkami zawierającymi związki rtęci z autyzmem? Dziennik „Pediatrics” opublikował raport, z którego wynikało, że usunięcie thimerosalu i innych związków rtęci ze szczepionek spowodowało znaczący spadek wystąpienia przypadków autyzmu u dzieci. Niestety, w skutek szerokich wpływów CDC finalna wersja raportu została przeinaczona a jego sens odwrócony o 180 stopni. Z końcowego raportu paradoksalnie wynikało, że usunięcie związków rtęci przyczyniło się do znacznego wzrostu tego typu przypadków… Do dnia dzisiejszego CDC nie sprostowało raportu.]
RipRazo pisze:
Dlaczego?. Oba te produkty są wyrobami medycznymi. Jeżeli lekarz miałby podpisywać takie oświadczenie w przypadku szczepień to dlaczego nie moglibyśmy wymagać podobnego zobowiązania ze strony farmaceuty. Albo w ogóle możemy pójść dalej i domagać się od sprzedawcy w Biedronce poświadczenia o bezpieczeństwie kupowanych jajek!. Pewnie jednak żaden się nie zdecyduje podpisać. "ŻADEN!. Mogą mówić, zapewniać, nagabywać, polecać, chwalić ale żaden się nie podpisze. Jeżeli nie wierzysz, zapytaj się następnym razem przed kupnem!" (że tak pozwolę sobie Ciebie zacytować).
Idea takiego oświadczenia, choć chwytliwa dla mas, jest najzwyczajniej głupia. Zastanów się czy Ty podpisałbyś coś podobnego na swoim stanowisku.
Możesz mnie cytować, nie ma problemu.
Różnica pomiędzy przytoczonym przez Ciebie podpisaniem oświadczenia farmaceuty a pielęgniarki szczepiącej jest prosta. Do farmaceuty idziesz z własnej woli, a szczepić "dobrowolnymi" szczepionkami MUSISZ, także ich dobrowolność jest tylko :chwytem marketingowym".
RipRazo pisze:
Łączysz 3 odrębne sprawy:
1) Bezpieczeństwo szczepień.
2) Odpowiedzialność lekarzy.
3) Odpowiedzialność państwa i system opieki medycznej.
To nie ja je łącze. Łączy je wizyta z dzieckiem na szczepieniu.
Nie spotkałem się z sytuacją, żeby osoba szczepiąca wypełniła swój obowiązek i przedstawiła niebezpieczeństwa wiążące się ze szczepieniami. Nie mówię już o udostępnieniu ulotki szczepionki. Szczepiłem się na wzw w zamierzchłych czasach. Jak wiadomo, 3 dawki. Przy żadnej wizycie ani słowa o szczepionce nie usłyszałem.. Teraz żałuję, że byłem tak nieodpowiedzialny i sam nie podjąłem tematu.
O odpowiedzialności lekarzy już pisałem. Jest zerowa. Zaszczepiłeś > są powikłania> jesteś winny Ty. Spróbuj coś powiedzieć, to dostajesz "łątkę nieszczepiącego zwyrodnialca".
Wojna toczy się to, co napisałeś w 3 punkcie .Na zachodzie nikt Ci nie wmawia, że to wina Twoja i Twojego dziecka, że zachorowało. Dostajesz knebel na usta w postaci odszkodowania za to, że szczepienie upośledziło twoje dziecko. Nie, nie kupujesz sobie za to domu i samochodu. Dzięki tym pieniądzom próbujesz uczynić życie swojego dziecka jak najbardziej normalnym: rehabilitacja, leki itp. U nas zostajesz "oszołomem".
RipRazo pisze:
Lekarz najczęściej nie zna procesu produkcyjnego szczepionek, bo nie jest fachowcem od tej sprawy. Dlaczego więc miałby ponosić odpowiedzialność za bezpieczeństwo szczepionki?. Mogło dojść, na przykład, do skażenia materiałem biologicznym danej serii szczepionek i śmierci kilku pacjentów. Lekarz prawidłowo przebadał oraz zaszczepił pacjenta. Nie mógł przewidzieć błędu na etapie produkcji, dlaczego miałby ponosić więc za to odpowiedzialność prawną?.
Lekarz powinien natomiast ponosić odpowiedzialność za błędy w sztuce lekarskiej, np. nie przebadanie dziecka przed podaniem szczepionki bądź wbrew istniejącym i istotnym przeciwwskazaniom.
Trzecia sprawa wynika z absurdów panujących w Polskim systemie opieki medycznej. Dobrze wiem, że państwo Polskie nie wywiązuje się ze swoich zobowiązań względem rodziców dzieci niepełnosprawnych i w pełni popieram zmiany w tym temacie. Nie wylewajmy jednak dziecka z kąpielą obwiniając wszystkich i wszystko wokół.
Rozumiem, że nie za wszystko powinien odpowiadać lekarz i zgadzam się z tym, po warunkiem, że jest obiektywny. Nikt nie informuje o niebezpieczeństwie.Czemu tylko zachwala? Jakie ma z tego korzyści?
"Nie przebadanie dziecka przed podaniem szczepionki bądź wbrew istniejącym i istotnym przeciwwskazaniom" jest nagminne. rozmawiając ze znajomymi, z rodziną, nie spotkałem się jeszcze z sytuacją, gdzie lekarz przeprowadza, bądź zleca badanie przed szczepieniem. Najczęściej badanie polega na pytaniu : " zdrowe?"....
Przypadki szczepień po antybiotykoterapii bądź gdy dziecko jest zakatarzone są znane zapewne każdemu z nas
RipRazo pisze:
Dlaczego "mimo wszystko"?. Może irytować mnie twoja niewiedza np. o roli formaldehydu i pokładane zaufanie w informacji na blogach w internecie. W żadnym jednak wypadku nie życzę tobie, czy komukolwiek innemu, niczego złego. Wręcz przeciwnie!. Jeżeli jesteś rodzicem dziecka niepełnosprawne to z całego serca życzę Tobie wszystkiego najlepszego. Może politycy w końcu dostrzegą wasze problemy i zajmą się nimi, bo obecna sytuacja jest po prostu żenująca.
Moi lekarze nie wzbudzili mojego zaufania. Każdy umywa ręce.
Tak jak piszesz sytuacja jest żenująca. Czerpać wiedzę o szczepieniach zaczynają rodzice, których dotknął problem niepożądanego odczyny poszczepiennego. Nie oszołomy, spiskowcy i wariaci. Są to zwykli rodzice, tacy jak wielu z nas. Mijamy ich codziennie na ulicy.
Oby było takich przypadków jak najmniej.